Co poczytać?
W tym tygodniu polecam kolejny praktyczny poradnik mindfulness – praktyki uważności. Poprzednio polecałam już klasyczną pozycję Jona Kabat-Zinna, a dziś moim zdaniem bardziej miękka perspektywa autora z Azji, mnicha Zen, promotora pokoju na świecie, Wietnamczyka Thich Nhat Hanh. Tytuł: Cud uważności. Prosty podręcznik medytacji.
Dla mnie jako japonistki z wykształcenia to podejście jest łatwiejsze do przyjęcia – z drugiej strony pozostałością po moich studiach i mieszkaniu 2,5 roku w Japonii jest dualistyczne widzenie świata, z pewną jednak skłonnością ku podejściu Zen, więc wybaczcie, ale nie jestem tu zbyt obiektywna.
Książka przedstawia korzenie mindfulness nie tylko jako praktyki, ale także jako postawy życiowej w codziennych wyzwaniach czasowych i w relacjach z innymi. Dobre i gruntowe wprowadzenie.
Lubię tę książkę także za to wschodnie podejście. Nie ma co ukrywać, mindfulness wywodzi się przede wszystkim z tradycji filozofii buddyjskiej, lecz jest dostępna każdemu tu i teraz, niezależnie od religii i światopoglądu. Uwaga – grozi wzmożonym rozwojem osobistym i przejęciem odpowiedzialności za własne życie!
Najlepiej przeczytać i poprzednio wspomnianą książkę Kabat-Zinna, i tę powyższą – sami oceńcie, co jest dla was łatwiej przyswajalne.
Co obejrzeć?
Ostatnio byłam na „Boskiej Florence” – dla mnie to przede wszystkim opowieść o kobiecie, która z pasją robiła to, co ją interesowało i co była dla niej przyjemnością życia. Całościowo inspirujące, zwłaszcza dla fanki Meryl Streep, którą jestem już od czasów nastolatkowych, więc, można powiedzieć – kopę lat. Hugh Grant także niczego sobie – w tak ciepłej roli chyba po raz pierwszy! Dodatkową atrakcję stanowi Simon Helberg w roli pianisty, znany wam zapewne jako Howard z Teorii Wielkiego Podrywu. Simon był niemal tak boski jak sama Florence, facet zdecydowanie z tak zwanym jajem i zacięciem komediowym. Odbiegnę nieco od tematu, ale niezmiennie fascynuje mnie, kto w telewizji tak przetłumaczył Big Bang Theory, czyli teorię Wielkiego Wybuchu… ;)
Kolejny film, który obejrzałam, to szeroko reklamowana „Śmietanka towarzyska”– co roku rytualnie wybieram się na kolejny film Woody’ego Allena, z ciekawością odkrywając to, co tym razem zechce sportretować. Tym razem są to wybory życiowe i związane z nimi wachania oraz pewna taka nostalgia unosząca się w powietrzu. Świetne zdjęcia, piękna kolorystyka, znakomity Jesse Eisenberg, boskie dialogi (zwłaszcza rodziców głównego bohatera). Drażniły mnie pokazane czarno na białym sceny przemocy i za to Woody ma u mnie minus. Czasem dosłowność razi, a radykalna przemoc jednak powoli, lecz stanowczo wychodzi a mody. Z drugiej strony, bez działań swojego brata główny bohater nie miałby czym zarządzać…
Pozdrawiam i do następnego razu,
Kasia Weiss
www.mindfulcultures.pl & www.mindfulcutures.com